Balsamy do ciała zużywam w ilościach wręcz hurtowych ;) Ich wklepywanie w skórę to swego rodzaju rytuał którym kończę wieczorną pielęgnację, i dopiero wtedy mogę powiedzieć że była ona pełna :) Mam w tym temacie oczywiście spore grono ulubieńców, jednak wciąż chętnie sięgam po nowości czy nieznane mi wcześniej marki. Gdy zatem jakiś czas temu w moje łapki wpadł nawilżający balsam w sprayu do ciała o uwodzicielskiej nucie azjatyckiego lotosu z linii Flower Collection od Lirene byłam zaintrygowana podwójnie - ciekawił mnie zarówno sam produkt jak i jego niecodzienna formuła. Jak się sprawdził? Zapraszam :)
Opakowanie balsamu bez dwóch zdań przywodzi na myśl te w których najczęściej kupujemy dezodoranty. Z tego właśnie powodu nie stawiam tych dwóch produktów na półce obok siebie - raz czy dwa zdarzyło mi się bowiem fuknąć sobie pod pachę balsamem i na odwrót, na łydki nanieść antyperspirant ;) Dyfuzor działa sprawnie perfekcyjnie dozując kosmetyk, wypluwa go w postacie delikatnej mgiełki dzięki czemu można dawkować go w idealnych ilościach. Szata graficzna stonowana i prosta, na froncie motyw nawiązujący do nazwy kosmetyku.
Konsystencja balsamu okazała się niezwykle lekka i puszysta, po nałożeniu na skórę zmienia się w delikatną piankę, dzięki czemu kosmetyk błyskawicznie się wchłania. Nie zostawia na skórze tłustej czy lepiącej warstwy, ta zaś po jego aplikacji błyskawicznie odzyskuje gładkość i odpowiedni poziom nawilżenia. I zapach przypadł mi do gustu praktycznie od pierwszego użycia. Jest lekki i zwiewny, jednak z wyczuwalną wyraźnie kwiatową, ciut orientalną nutą - i o ile do tej pory podobne aromaty nie plasowały się w gronie moich ulubieńców tak ten jest wręcz idealnie wyważony i sprawia że z powodzeniem można się w nim zakochać :) Jest przy tym dość trwały, towarzyszy nam jeszcze czas jakiś po aplikacji.
Z czystym sumieniem przyznam, że obietnice producenta odnośnie działania kosmetyku spełniają się w 100 %. To swego rodzaju ewenement, rzadko kiedy zdarza się, by choć w połowie nie były one na wyrost ;) Balsam bardzo porządnie odżywia i regeneruje skórę, jest ona po użyciu niezwykle elastyczna i gładka. Co bardzo istotne działa błyskawicznie dając ukojenie nawet mocno przesuszonej skórze. Świetnie sprawdza się jako pomoc po depilacji, zaczerwienienia czy podrażnienia znikają w ekspresowym tempie, skóra nie jest napięta. Nawilżenie jakie gwarantuje balsam również na najwyższym poziomie - efekt jest długofalowy i dogłębny, nawet jeśli zdarzy nam się ominąć dawkę kosmetyku skóra nie traci jędrności i wygładzenia. Polecam z czystym sumieniem!
Moja ocena: 5 / 5
Cena: 19,99 zł / 200 ml
Dostępność: SKLEP PRODUCENTA oraz drogerie stacjonarne, np. Rossmann
Kosmetyk otrzymałam w ramach współpracy z marką Lirene. Fakt ten nie miał wpływu na rzetelność mojej recenzji.
Znacie balsam do ciała Azjatycki Lotos? A może używacie innych kosmetyków z nowej linii Flower Collection?
Przyznam że wchodziłam tu z myślą że to pewnie nie dla mnie, bo mam problemy z suchą skórą ale widzę że może jednak ten cudak by się sprawdził :)
OdpowiedzUsuńtez miałam takie obawy jednak mile się zaskoczyłam :)
UsuńJeszcze nie spotkałam tego kosmetyku ale z przyjemnością wypróbuje !
OdpowiedzUsuńkoniecznie!
UsuńNigdy jeszcze nie miałam balsamu w spray'u. Nie wiem czy lubiłabym taką formę.
OdpowiedzUsuńmyślę że tak - jest bardzo wygodna :)
UsuńMiałam kieedyś z innej firmy, może latem kupię jakiś w sprayu
OdpowiedzUsuńTaki balsam w sprayu chętnie wypróbuje. Z tym wcześniej się nie spotkałam.
OdpowiedzUsuńpolecam!
UsuńCoś dla mnie :) Nie lubię się smarować, więc szybkie psik psik mnie satysfakcjonuje :P
OdpowiedzUsuńotóż to!
UsuńTakiej formy balsamu jeszcze nie miałam. Chętnie bym wypróbowała :)
OdpowiedzUsuńAzjatycki Lotos... fajna nazwa ;) Może kiedyś wypróbuje ten kosmetyk :)
OdpowiedzUsuńi zapach równie fajny!
Usuńbalsamu w sprayu jeszcze nie miałam;)
OdpowiedzUsuńprezentuje się świetnie, chętnie wypróbuję :)
OdpowiedzUsuńpolecam!
UsuńNigdy jeszcze nie używaliśmy balsamu w sprayu... Może latem wypróbujemy.
OdpowiedzUsuńNie miałam tego kosmetyku, ale lubię balsamy w sprayu.
OdpowiedzUsuńMiałam kiedyś taką nawilżającą mgiełkę do ciała, latem była przyjemna. Osobiście wolę tradycyjne balsamy, więc nie sięgnę po ten produkt
OdpowiedzUsuńto coś więcej niż mgiełka, to balsam w pełnym tego słowa znaczeniu :)
Usuńmam podobony balsam z vaseline :) ten chetnie przetestuje
OdpowiedzUsuńchętnie bym wypróbowała!:)
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podoba jego formuła, ale obawiam się, że na zimę będzie dla mnie zbyt lekka. Z przyjemnością sięgnę po niego latem!
OdpowiedzUsuńdaje radę i o tej porze roku ;)
UsuńMiałam kiedyś ten BALSAM i bardzo mile go wspominam.
OdpowiedzUsuńMiał na prawdę przyjemny ZAPACH :)
to prawda, i ja się w nim zakochałam :)
UsuńNie miałam jeszcze balsamu w takiej formie ;)
OdpowiedzUsuńCoś dla mnie widzę,że muszę się mu bliżej przyjrzeć:)
OdpowiedzUsuńpolecam!
Usuńmiałam już regenerum i vaseline, pewnie skuszę się i wypróbuję również ten balsam
OdpowiedzUsuń