Kilka informacji ze strony producenta:
Zanurz się w najbardziej luksusowym rytuale piękności z tym bogatym kremem nawilżającym wzbogaconym o pozyskany ze Wspólnoty Sprawiedliwego Handlu (Fait Trade) olej arganowy z Maroka do skóry suchej.
- 24 godzinne nawilżenie
- skóra staje się miękka i gładka
- maślana konsystencja
Dziki olej arganowy
Nasze szlachetne orzechy argan pochodzą z odległych gór Atlas w Maroku. Są zbierane ręcznie, ręcznie łupane i powoli przetłaczane na najczystszy, najbardziej promienny olej arganowy. Nasza wymiana handlowa z sześcioma spółdzielniami organizacji Targanine zapewnia kobietom sprawiedliwy i regularny dochód, pomagając im podnieść standard życia i zwiększyć niezależność.
Moja opinia:
Zacząć muszę od zapachu, bo pewnie ten ciekawi Was najbardziej :) Jednocześnie chcę Was uspokoić - w masełku nie wyczuwam tego charakterystycznego dla orzechów arganowych aromatu, który mnie osobiście przypomina zsiadłe mleko :) To cudo pachnie słodko, ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Delikatnie czekoladowo, w tle wyczuwam także migdały. Całość daje niezwykle esencjonalny miks, który delikatnym obłoczkiem otula nasze ciało. Zapach jest mocno wyczuwalny już w opakowaniu, a po zetknięciu ze skórą pięknie rozbrzmiewa i nabiera siły. Ogromnym plusem jest fakt, że trzyma się skóry niezwykle długo - potraktowana nim po wieczornej kąpieli pachnie jeszcze następnego dnia po południu :)
Konsystencja niezwykle gęsta i zbita, co zresztą zobaczyć możecie na zdjęciach - masło w "fabrycznym" ułożeniu przetrwało całą podróż nie zmieniając swojego położenia :) Aż żal było je napoczynać ;) Dość ciężko się je nabiera, miałam zatem obawy jak będzie sprawowało się w kontakcie ze skórą. Jak się okazuje były bezpodstawne - kosmetyk pod wpływem ciepła ciała nabiera miękkości i pięknie po nim sunie. Rozsmarowuje się szybko i bez oporów, ładnie wnikając w skórę. Tuż po nałożeniu wyczuć można delikatną warstewkę, która daje poczucie dobroczynnego działania składników aktywnych. Nie jest to jednak klejąca czy tłusta powłoka - nie plami ubrań, można je wkładać niemal od razu.
Testowe opakowanie masła było niewielkich rozmiarów (50 ml) jednak niesamowicie zaskoczyło mnie swoją wydajnością - wystarczyło na kilka porządnych aplikacji. Wykonane z dobrej jakości plastiku, z wygodną szeroką zakrętka gwarantującą swobodny dostęp do wnętrza. Bez problemów kosmetyk mogłam zużyć do samego końca, bez nadmiernych kombinacji :) Skład pozostawiam waszej ocenie - jeśli chodzi o substancje dobroczynne listę rozpoczynają masła: karite i kakowe. Niżej olej palmowy, wosk pszczeli i olej arganowy. Nie obyło się i bez emolientów (komedogennych i nie), gliceryny, konserwantów i silikonów, jednak masło mojej skórze nie wyrządziło najmniejszej szkody, nie zapchało jej.
A jak się sprawuje? Skóra już po pierwszych aplikacjach wiele zyskała - jest porządnie i dogłębnie nawilżona i odżywiona, nabrała miękkości i gładkości. Stan ten nie jest chwilowy, utrzymuje się nawet gdy pominiemy jedną dawkę kosmetyku. Masło daje radę nawet bardzo suchej, wystawianej na działanie promieni słonecznych czy chlorowanej wody skórze. Spisuje się też dzielnie w tak niewdzięcznych miejscach jak kolana czy łokcie. Prócz tego jego aplikacja to prawdziwa rozkosz dla nosa - przyznam że seans zawsze rozpoczynam od dogłębnego "zaciągnięcia się" :)
W linii, prócz masła, znajdziemy także: scrub, żel pod prysznic, płyn do kąpieli, mydło do masażu, balsam do ciała, skoncentrowany olej na suche miejsca, rozświetlający olej do ciała i włosów, skoncentrowany balsam do ust. Przyznacie że brzmi kusząco?
Moja ocena: 4,5 / 5
Cena: niestety nie jest mi znana na chwilę obecną
Dostępność: niestety słaba, w Polsce znajdziemy zaledwie 12 sklepów stacjonarnych TBS
Ślicznie uśmiecham się także do Was o głosiki na moją recenzję na profilu The Body Shop Poland. Znajdziecie ją klikając w banerek:
Mam na nie choć żadnego TBSu w okolicy;)
OdpowiedzUsuńja też niestety do najbliższego mam ok. 50 km...
Usuńja tam się cieszę, że do najbliższego mam ponad 80km, coraz częściej łapię się na tym, że chciałabym coś mieć z TBS, mimo iż ceny mnie troszkę odstraszają ;)
Usuńjak tam bym wolała mieć do niego bliżej, powąchać i ponapawać oko można zawsze za darmo ;)
UsuńTeż jestem z niego zadowolona :)
OdpowiedzUsuńPierwszy głosik ode mnie :)
fajnie że i u Ciebie się sprawdza :)
Usuńza głosik ślicznie dziękuję :*
ale smaczne zdjęcia :D
OdpowiedzUsuńtak wdzięcznie pozował ;)
Usuńna razie miałam tylko jedno masło TBS , miało fajną, lekką konsystencję i piękny zapach
OdpowiedzUsuńja miałam kilka i chyba na żadnym się nie zawiodłam :)
UsuńZachęciłaś mnie do niego, niestety u mnie w okolicy go nie dostanę
OdpowiedzUsuńsłaba dostępność to niestety spory minus...
UsuńJak on musi cudownie pachnieć;)
OdpowiedzUsuńoj pachnie, uwierz mi n słowo ;)
UsuńKuszą mnie te masełka TBS :) Muszą obłędnie pachnieć.
OdpowiedzUsuńMasełko mam i również testuję, początkowo stawiało opór podczas smarowania, ale już drugim razem było lepiej ;) lubię te masełka za ich działanie, ale jednak wydają mi się być za ciężkie na lato.
OdpowiedzUsuńteż miałam obawy jak sprawdzi się w lecie ale jeśli o mnie chodzi efekt jest w sam raz :)
UsuńMasełko wygląda na warte uwagi, szkoda ,że u mnie w łazience piętrzą się zapasy .
OdpowiedzUsuńu mnie też się piętrzą, lubię mieć wybór ;)
Usuńi u mnie dzisiaj recenzja tego masełka, widzę, że obie jesteśmy zadowolone :)
OdpowiedzUsuńjuż pędzę czytać :)
UsuńMuszę koniecznie wybrać się do salonu TBS i je powąchać. Sądzę, że przypadnie mi do gustu :)
OdpowiedzUsuńkoniecznie daj znać!
UsuńOj teraz takie zawalenie recenzji tych masełek a ja coraz bardziej je chcę :D
OdpowiedzUsuńarganowe tak średnio mnie kusi, ale TBS mają kilka świetnych zapachów które za to bardzo mnie kuszą :P
OdpowiedzUsuńi mnie kusi ich co najmniej kilka ;)
UsuńBardzo kuszące zdjęcia :D fajnie, że masełko się sprawdziło, mam na nie chęć :)
OdpowiedzUsuńpolecam serdecznie!
UsuńMasełko dobrze się spisuje - ładnie pachnie i nawilża. Polubiłam go :)
OdpowiedzUsuńfajnie że i u Ciebie się sprawdza :)
UsuńLubię masła, ale niestety lato nie jest najlepszą porą na ich używanie...
OdpowiedzUsuńA Twoja recenzja bardzo zachęcająca... Może kiedyś się skuszę :)
Nie znam, ale .... Twoje zdjęcia tak perfekcyjne i kuszące sprawiły, że poszłam do szafki po pistacje :)))
OdpowiedzUsuńBrawo!!!